Piątek z klątwą Inzaghiego. Show będzie jednak trwał

Krzysztof Piątek
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Krzysztof Piątek

Pamiętacie styczeń 2019 roku? Nie chodzi mi o to, kto wygrał turniej czterech skoczni, czy kto został najlepszym (wł. najpopularniejszym) sportowcem Przeglądu Sportowego. Mam na myśli zupełnie inne zdarzenie, które uświadomiło mnie w tym, że polska piłka nożna jednak nie jest tak zła, jak media głównego nurtu chcą nam to przekazać.

Czytaj dalej…

Ja pamiętam bardzo dobrze styczeń sprzed dwunastu miesięcy, chociaż z trudem przychodzi mi wskazanie, co jadłem tydzień temu na obiad albo co robiłem w pierwszym tygodniu stycznia, co wyraźnie obrazuje, że świat dzisiaj pędzi niczym pociąg TGV. W każdym razie pamiętam dzień 23 stycznia tak, jakby to było dzisiaj, bo nawet w przypadku transferu Roberta Lewandowskiego nie byłem tak dumny z polskiego piłkarza, jak w momencie, gdy trafiła do mnie oficjalna wiadomość, że napastnikiem AC Milanu zostanie Krzysztof Piątek. 23-letni wówczas zawodnik trafił  w końcu do klubu, który mimo kryzysu, budzi zainteresowanie na całym świecie.

Piątkomania nie tylko w Polsce

Jasne wcześniej szeregi ekip z Serie A zasilili: Bartosz Bereszyński, Karol Linetty, Mariusz Stępiński, czy Wojciech Szczęsny. W każdym razie w przypadku żadnego z transferów tych polskich piłkarzy nie było tak ogromnego zainteresowania ze strony włoskich mediów, jak w przypadku Piątka, któremu włoscy dziennikarze od momentu, gdy ten wylądował w Mediolanie w celu finalizowania swojej przeprowadzki z Genoi CFC, towarzyszyli niemalże na każdym kroku. Już wtedy Polak musiał być świadomy, że trafia do klubu, w którym presja jest niezwykła. Sytuacja z aktualnym golkiperem Starej Damy wyglądała o tyle inaczej, że trafił on do klubu, gdzie jeszcze numerem jeden był Gigi Buffon. Z kolei Piątek z marszu musiał zadbać o to, aby Czerwono-czarni wygrywali swoje spotkania dzięki jego trafieniom.

Przykład reprezentanta Polski idealnie jednak pokazuje, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Dopóki zawodnik występujący z numerem “23” na plecach zdobywał bramki, wszystko było ok. Mógł liczyć na pochlebne słowa żurnalistów na swój temat, ciepłe słowa włoskich tifosi, czy darmowe posiłki w lokalnych restauracjach. Kłopot pojawił się w momencie, gdy skuteczność piłkarza się zacięła, a ten zdecydował się opatentować swoją cieszynkę, co nierzadko budziło śmiech u kibiców Milanu. Mogliśmy zatem przekonać się, jak szybko z bohatera spaść do zera.

Niestety dla polskich kibiców działacze Rossonerich postanowili pójść drogą, którą pokazała wszystkim w 2002 roku Kasia Klich w piosence “Lepszy model”. Jeśli coś lub ktoś w jakiejś dziedzinie zawodzi, to najłatwiej dokonać wymiany. Doświadczamy tego na każdym kroku w dzisiejszych czasach, począwszy od kupienia nowych skarpet, gdy jedne nam się przedziurawią, po kupno nowego smartfona, gdy jeden zakończy swój żywot. Nie myślimy o tym, że coś można naprawić. Konsumpcjonizm ogarnia nas wszystkich. Ja żyłem jeszcze w czasach, gdy mój śp. dziadek każdą zepsutą rzecz starał się naprawiać, a dopiero ostatecznością była wymiana danego przedmiotu na nowy, który nie zawsze okazywał się lepszy. Decydenci mediolańskiego klubu obrali szlak z napisem: Lepsze nie jest wrogiem dobrego.

Milan zdecydował się pozyskać dziarskiego Zlatana Ibrahimovicia, zsyłając jednocześnie Piątka do sali tortur, czym jest dla Polaka z pewnością przesiadywanie na ławce rezerwowych w meczach ligowych, co miało miejsce w bojach Czerwono-czarnych przeciwko Cagliari Calcio, czy Udinese Calcio. Jestem oczywiście w stanie zrozumieć to, że “Ibracadabra” z marszu musi grać w pierwszym składzie, bo na boisku ktoś taki jak były reprezentant Szwecji jest przedłużeniem ręki trenera. Wystarczy tylko, że 38-latek spojrzy na Ismaela Bennacera, czy Francka Kessiego, gdy ci nie zagrają tak, jak on to sobie wymyślił i tacy delikwenci wiedzą, że nie mogą złego zagrania powtórzyć przy następnej okazji, bo może być z nimi źle. Nie mam zatem żadnego kłopotu z tym, że Ibrahimović jest wyjściowym składzie Milanu.

Krzysiek kozłem ofiarnym słabszej postawy Rossonerich!

Zastanawia mnie natomiast coś innego. Piątek przez ostatnie kilka miesięcy był pierwszym napastnikiem Milanu, aż przyszedł do klubu ze stolicy Lombardii szwedzki gwiazdor. Co jednak ma wpływ na to, że Polak z roli pierwszego napastnika nagle stał się czwartym? Rozumiem, że nie zdobywa bramek z gry, ale Stefano Pioli na każdym kroku po meczach mediolańczyków podkreślał, że Piątek dużo pracuje w odbiorze, pomaga kolegom z zespołu, co pozwala przypuszczać, że trener cały czas widzi go w składzie swojej ekipy. Tymczasem nagle w hierarchii napastników były napastnik Grifonów musi oglądać plecy Rafaela Leao, czy Ante Rebicia.

Portugalczyk w tym sezonie wystąpił w 16 spotkaniach, notując w nich dwa trafienia. Dla porównania Polak w 18 meczach zdobył cztery bramki, w tym dwie z gry. Kilka lat temu w Interze Mediolan był taki zawodnik jak Gabriel Barbosa, który ostatnio przypomniał się kibicom w trakcie Klubowych Mistrzostw Świata. O ile miniony rok był udany dla 23-latka, to okresu gry w szeregach Nerazzurrich piłkarz nie wspomina najlepiej, bo zaliczył zaledwie jednego gola w dziewięciu występach, co skutkuje tym, że Inter bez żalu planuje rozstać się z zawodnikiem. Piszę o tym, bo nie stawiał na tego piłkarza ani Stefano Vecchi, ani obecny opiekun Milanu w osobie Pioliego. Nagle optyka włoskiego trenera się zmieniła? Śmiem wątpić.

Gabriel Barbosa to w moim odczuciu zawodnik bardzo podobny – mając na uwadze styl gry – do Rafaela Leao. Nawet skuteczność piłkarze mają podobną. Obaj też przekonali się, że gra na brazylijskich, czy portugalskich boiskach, to nie to samo, co występy na stadionach Serie A. Cristiano Ronaldo stosunkowo niedawno także dał wszystkim do zrozumienia, że gra w lidze włoskiej jest trudniejsza, niż w Premier League, czy La Liga, bo zawodnicy dużą wagę przywiązują do gry defensywnej. Nie są to puste słowa. Mariusz Stępiński w kilku przekazach medialnych ujawniał, że dopiero we Włoszech spotkał się z sytuacją, że w klubie zamiast treningu ma analizę taktyczną, która nierzadko trwa kilka godzin i jest podporządkowana pod konkretnego przeciwnika.

Piątek się do realiów włoskiej piłki przystosował. Nie zapominajmy, że strzelił jak na razie 26 goli w 55 meczach. Bilans mimo wszystko niezły.  Działacze Milanu nie są z tego zadowoleni? Nie sądzę. W moim odczuciu o przyszłości Polaka może decydować nie tylko forma sportowa, bo jednak niedawno w Pucharze Włoch polski napastnik zdobył bramkę i zaliczył asystę, ale i tak nie otrzymał możliwości, aby przynajmniej na kwadrans pojawić się na boisku w meczu z Udinese.

Nadejdzie wiosna i lepsze czasy

Przypuszczam, że działacze przeszacowali nieco wartość marketingową polskiego napastnika. Moim zdaniem tylko to kryterium decyduje o tym, że mediolański klub myśli o tym, aby rozstać się z Polakiem. Oczywiście w naszym kraju Piątek podbija rynki reklamowe. Nie jest jednak postacią globalną, co potwierdza, chociażby to, że w grze FIFA 2020 zawodnik (ambasador gry na Polskę) został wizualnie poprawiony dopiero po aktualizacji. Tuż po premierze popularnego “złodzieja czasu” postać polskiego piłkarza nie przypominała Piątka.

Jestem jednak pewny, że niezależnie od tego, gdzie trafi Polak, to piątkomania będzie miała swój ciąg dalszy. Niezależnie od tego, czy Piątek trafi do Udinese Calcio, Tottenhamu Hotspur, czy Newcastle United. Zgadzam się z opinią prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, że w momencie, gdy jakiś zawodnik osiągnął już poziom, na jakim jest obecnie 24-latek, to niełatwo jest z niego spaść. The show must go on.

PS. Swoją drogą numer dziewięć, który aktualnie dzierży Piątek jest naprawdę przeklęty. Przekonali się o tym Alexandre Pato, Mattia Destro, czy Gonzalo Higuain. Krzysiek, na co była ci ta zmiana, pozostaje zapytać, nie licząc koniecznie na odpowiedź.

Łukasz Pawlik

Komentarze